Rate this post

Jedzie sobie żandarmeria i łyka cukierka. Nieopodal sosna stoi i do nich miny stroi. Wpada do nich sąsiad z dołu i woła zatrwożony: chodźcie do mnie dzisiaj w domu nie ma mojej żony. Akceptuje to generał i idą odwiedzić, człowieka co kiedyś gderał, że nic nie da sobie wmówić. Wtem ich oczom ukazuje się Skydive Wrocław – to reklama krzyczy ziomek, co ją wieszał z rana. Policjanci nie wiedząc co to idą dalej za sąsiadem, a reklama wciąż migocze i się skrzy w oddali. Wszyscy są spokojni o to co się stanie dalej, bo niedawno pleban proboszcz modły swoje odprawił, a kazanie miał o skokach spadochronowych. Wszyscy wzięli więc się za spadochronowe skoki. Szczególnie mocno do serca kazanie wzięli sobie wrocławianie i Skydive Wrocław skandowali przy plebanie. Proboszcz ucieszony sława swojego kazania, błogosławił włości swoje i swojego ludu. Każdy jeden był spokojny o swoje życie w niebie, a pod niebem rozpostarli swoje skoki spadochronowe i skakali, który więcej wytrzyma bez otwarcia spadochronu.